W życiu każdego faceta przychodzi taki moment, w którym chce przesiąść się do sportowego, wypasionego auta. W moim życiu ten etap również się pojawił, tyle że nie przesiadłem się do sportowego auta, a zamieniłem stary poczciwy blender na turbo maszynę do blendowania. Ponieważ dość starannie dobieram sprzęty kuchenne, godzinami wertowałem fora internetowe, zarówno te polskie, jak i zagramaniczne, by wybrać najlepiej dopasowane ustrojstwo, rozmawiałem ze znajomymi… wszystko podpowiadało mi, że to powinien być VITAMIX. Decyzja została podjęta – będzie VITAMIX, ale oczywiście pojawił się kolejny dylemat – jaki model?. Chyba nie trudno ukryć, że jestem totalnym gadżeciarzem, rozsądek podpowiadał mi by wybrać najprostszy, sprawdzony i przetestowany przez znajomych model TNC5200, jednak serce podpowiadało mi – sięgnąć po mocniejszy, nowszy, model Professional Series 750. Kilka dni później do moich drzwi zapukał kurier z wielką paką. Nieśmiało wyciągnąłem blender z opakowania, poskładałem go i natychmiast poleciałem kupić coś, co mógłbym zblendować.
Solidna podstawa, dzban o pojemności 2 litrów, wykonany z tworzywa, sprawia bardzo dobre wrażenie, na górze czarna wielka czapa pokrywy blendera z zaczepami, które trzymają ją we właściwym miejscu podczas pracy. Podstawa z głównym włącznikiem zasilania po prawej stronie obudowy oraz centralnym panelem sterowania z przodu. Na środku pokrętło obrotów w skali 1-10 oraz programy automatyczne. Po prawej stronie włącznik start/stop natomiast z lewej strony opcja pulsacyjna. Całość bardzo subtelnie podświetlona.
Pokrętło prędkości oraz wyborów programów jest znacznie większe niż w klasycznym modelu TNC5200 i PRO500. Nie wiem czy to lepiej, czy nie, ale wygląda bardzo ładnie. Całkowicie inne są też włączniki start/stop oraz puls (opcja puls nie występuje w modelu podstawowym TNC5200). W modelu TNC5200 włącznik start/stop jest pstryczkiem góra dół czyli góra włączone/dół wyłączone – tutaj włącznik porusza się w jedną stronę i aktywuje/dezaktywuje funkcje. Np. kiedy wybieramy program lub ustalamy prędkość, powiedzmy na poziomie 3, kliknięcie przycisku spowoduje uruchomienie blendera, kolejne kliknięcie jego zatrzymanie. W klasycznym modelu TNC5200 włącznik pełni po prostu rolę włącznika, jeśli np. przenosimy czy przesuwamy blender i przypadkiem włączymy przycisk w pozycję start po podłączeniu zasilania blender wystartuje a w modelu PRO750 taka sytuacja nie będzie mieć miejsca, więc można powiedzieć o zwiększeniu bezpieczeństwa.
Vitamix jest naprawdę duży. Choć moje szafki w kuchni wiszą zdecydowanie wyżej niż przeciętnie, by swobodnie korzystać z blendera, muszę go wysuwać. Mimo iż nie jest lekki, nie sprawia mi to jednak problemu. Poprzednia wersja TNC5200 i PRO500 jest o 7 centymetrów wyższa od 750, który bez tampera mierzy przeszło 44 cm. Tamper to inaczej popychacz, niezwykle istotny dodatek do blendera. W zasadzie każdy blender powinien mieć takie „cuś”. Popychacz, jak sama nazwa wskazuje, służy do popychania blendowanej treści w kierunku ostrzy. Ma to szczególne znaczenie przy produkcji masła orzechowego, czy sorbetów, ale także przydaje się podczas blendowania lekkich treści jak liście szpinaku, które zatrzymują się na ściankach. Tamper został tak skonstruowany, że wkładając go do od góry przez otwór, przy prawidłowo zamkniętej porywie, nigdy nie dotknie ostrza. Mała rzecz, a cieszy. I to bardzo.
Wersja 750 jest najnowszą dostępną w Europie wersją, natomiast w stanach niedawno pojawiła się wersja 780 z panelem dotykowym zamiast pokręteł.
Osobiście nie do końca podoba mi się ta modernizacja i wydaje mi się grubo naciągana. Zanim jednak ten model wejdzie do Europy minie zapewne kilka lat jak przy wersji 750, która w stanach dostępna była już w maju 2012, więc nie ma co się nad tym rozwodzić.
Vitamix 750 może się podobać. Na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z profesjonalnym sprzętem. Gabaryt podstawy daje pewne pojęcie na temat silnika, który tam tkwi, jego moc jest niewiarygodna. Przy pierwszym odpaleniu urządzenia i wybraniu programu autoczyszczenia miałem wrażenie, że blender odleci niczym Dreamliner za wielką wodę. Producent definiuje moc silnika na 2,2 HP (konie mechaniczne), jak dla mnie trochę to enigmatyczne, by podawać moc blendera w koniach, ale rozumiem, że marketing rządzi się swoimi prawami. Ta informacja w zasadzie do niczego nikomu nie jest potrzebna, ja osobiście podałbym moc blendera w metrach… tak w metrach! Dlaczego? Ponieważ kiedy robię koktajle dla znajomych, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z Vitamixem początkowo przyglądają się z bliska, kiedy blender podczas programu smoothie zaczyna się rozpędzać, odsuwają się zaniepokojeni. To właśnie ta odległość powinna być wyznacznikiem mocy blendera. Oczywiście żartuję, silnik ma moc 1400 Wat.
W tym momencie warto chyba wspomnieć o programach. Co do zasady myślałem, że nie będę korzystał ze zdefiniowanych presetów, jednak ku mojemu zdziwieniu korzystam z nich bardzo często. Vitamix 750 posiada następujące ustawienia:
– smoothie do przygotowania koktajli,
– frozen desserts do przygotowywania lodów i sorbetów,
– hot soup do przygotowywania zup,
– puree do przygotowywania sosów i przecierów
– clean do samoczyszczenia.
Programy te charakteryzują się zmianą obrotów w określonym przedziale czasu. Innymi słowy, można taki sam rezultat uzyskać ręcznie sterując pokrętłem obrotów np. w modelu TNC5200, tyle że presety znacznie ułatwiają korzystanie z urządzenia.
Na poniższych wykresach przedstawiam schemat działania poszczególnych programów, dane oczywiście są przybliżone, obroty zostały określone na podstawie poziomu dźwięku dla poszczególnych ustawień i były mierzone w warunkach domowych.
To co mnie szczególnie zadziwiło to program do gorących zup. Początkowo myślałem, że program ten zamienia zupę w gładki krem co jakby było oczywiste. Natomiast wyczytałem, że program ten jest w stanie „ugotować” zupę… podszedłem do tego dość sceptycznie, ale przecież sprawdzić trzeba… mój eksperyment przeprowadziłem na zupie z dyni:
Do przygotowania zupy z dyni w Vitamix’ie potrzebuję:
3 szklanki dyni
2 szklanki wody
1 szklanka wiórków kokosowych
2 domowe lub ekologiczne kostki rosołowe
½ papryczki chili bird eye
kilka gałązek kolendry
Wodę wlałem do blendera, dodałem kostki rosołowe, obraną ze skórki i pokrojoną dynię (oczywiście bez nasion), szklankę wiórków kokosowych, papryczkę chili oraz kolendrę. Zakryłem wieczko i włączyłem blender na program gorących zup. Przyglądałem się dość uważnie, co tam się w środku dzieje… po niespełna 6 minutach blender się zatrzymał. Uniosłem delikatnie wieczko, spod którego wydobyła się para. Zupa była gotowa, bez gotowania. Przelałem do filiżanki, spróbowałem… biorąc pod uwagę skromną ilość przypraw oraz ekspresowy czas przygotowania była zaskakująco smaczna, gdybym ją doprawił kinem, fantazyjnie podał posypując czarnuszką, przyozdobił ziołami i kropelkami oleju z pestek dyni, nikt nie uwierzyłby, że powstała w 6 minut. Musze powiedzieć, że jestem zaskoczony.
Najczęściej korzystam z programu do koktajli, Vitamix mieli je na gładko. Strasznie wkurzało mnie w poprzednich blenderach, że w koktajlach znajdowałem drobinki owoców i nie mówię o jakiś twardych kawałkach a o niechlujnie rozdrobnionych cząstkach miękkich owoców jak np. pomarańcza. W zasadzie nie piłem zielonych koktajli, gdyż nigdy nie udało mi się uzyskać pożądanej konsystencji np. jarmużu. Vitamix Professional Series 750 rozdrabnia wszystko. Koktajle są jedwabiste jak to określa moja przyjaciółka, są „piankowe”. 750 jest w stanie w kilkanaście sekund upłynnić nawet łykowate łodygi jarmużu.
Kolejnym ciekawym programem jest samoczyszczenie… wystarczy wlać do kielicha kilka kropel płynu do naczyń, uzupełnić do połowy ciepłą wodą, zamknąć wieczko i uruchomić program, w niespełna minutę kielich jest czysty, wystarczy go opłukać wodą i odwrócić do góry dnem by wysechł.
Wracając do konstrukcji blendera, szeroki kielich spoczywa bardzo luźno osadzony na podstawie, elementem trzymającym są zaledwie cztery wystające bolce pokryte gumą. Guma ta jest zdejmowana, co ułatwia czyszczenie tej podstawy.
Początkowo miałem wątpliwości co do stabilności, jednak zupełnie niepotrzebnie. Kielich trzyma się solidnie nawet podczas pracy na najwyższych obrotach. Sam kielich znacznie różni się od tego z poprzednich modeli, które były wąskie na dole, wysokie i szersze na górze. Ten jest szeroki już na samym dole i lekko rozszerza się ku górze. Taka konstrukcja pozwala na łatwiejsze wydobywanie gęstych mas z kielicha, np. masła orzechowego. Szerokość kielicha jednak budziła moje obawy już przed zakupem. Jak w poprzednim modelu z powodzeniem można blendować nawet niewielkie ilości tak tutaj miałem wrażenie, że ilości muszą być znacznie większe. To oczywiście się potwierdziło przy blendowaniu niewielkiej ilości sosu (około 1 szklanka), który w ułamku sekundy został rozrzucony po ściankach, tym razem musiałem przenieść sos do małego, ręcznego bzyka i tam go zblendować… Wcześniej miałem do czynienia z wąskim kielichem z klasycznych modeli i tam, taka ilość nie sprawiała problemu. Ponieważ wąski kielich jest kompatybilny z wersją 750, na pewno wezmę pod uwagę jego zakup w przyszłości.
Kielich oczywiście wykonany z materiału wolnego o bisfenolu, ale jakże miałoby być inaczej? W kielichu znajdują się zupełnie nowe ostrza, znacznie większe od poprzednich ostrza, które mają aż 10,2 cm średnicy. Kielich jest solidny, bardzo dobrze wyprofilowany, podgumowany uchwyt jest masywny co sprawia, że z łatwością można go podnieść wraz z zawartością. Niestety już przy pierwszym blendowaniu zamrożonych owoców kielich lekko się porysował, więc przypuszczam, że z czasem straci swój początkowy urok.
Na samym końcu warto jeszcze wspomnieć o hałasie jaki to bydle z siebie wydaje. Mimo, że producent zapewnia, że nowa generacja jest o 40% cichsza od klasycznych modeli. Nie myślcie, że uda się Wam zrobić koktajl na śniadanie, kiedy Wasza połowica będzie smacznie spać, myślę, że przejdzie Wam nie jeden raz przez myśl, by nakryć blender grubym kocem. Porównując jednak realnie PRO750 i TNC5200 różnica w hałasie jest znacząca. Nie żebym jakoś specjalnie mierzył decybele, ale ujmę to tak… kiedy odpalam 750 jestem w stanie usłyszeć co mówi do mnie stojąca obok mnie osoba, przy TNC5200 trzeba trochę podnieść głos, by móc się komunikować.
Reasumując VITAMIX PROFESSIONAL SERIES 750 to kawał dobrego blendera o niesamowitej mocy, przemyślanego do ostatniego szczegółu. Mimo, że kosztuje fortunę, nie żałuję wydanych pieniędzy. Teraz, gdy patrzę na wersje klasyczne TNC, które brałem pod uwagę, wiem, że dokonałem właściwego wyboru.
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące tego blendera z przyjemnością na nie odpowiem.