Kurczak z suszonymi owocami z lekkim posmakiem cytryny jest fantastycznym daniem jednogarnkowym. Mimo, iż lista składników jest bardzo długa, nie należy się zrażać. Jego przygotowanie jest stosunkowo proste i nie wymaga od nas umiejętności szefa kuchni. Marynowane cytryny można zastąpić zielonymi oliwkami w słonej zalewie, to zbalansuje słodki smak owoców.
Do przygotowania dania dla 4 osób potrzebuję:
4 nogi z kurczaka
2 cytryny
2 cebule
1 ząbek czosnku
1 marchewka
½ czerwonej papryki
6 moreli suszonych
6 śliwek suszonych
4 figi suszone
1 łyżka rodzynek
1 łyżka świeżej kolendry
1 łyżka natki pietruszki
1 łyżka liści mięty
1 łyżka startego korzenia imbiru
1 łyżeczka suszonej papryki
1 łyżeczka kminu rzymskiego
1 łyżka soli do marynowania cytryny
sok z 1 cytryny
40 ml oliwy z oliwek
1 łyżka oleju do smażenia
Danie zaczynam dzień wcześniej od przygotowania cytryn i kurczaka. Jeśli macie pod ręką cytryny kiszone, wykonane wg. tego przepisu, pomińcie ten krok. Kupując cytryny zwracam szczególną uwagę, by ich skórka nie była woskowana, cytryny dokładnie myję szczoteczką, kroję na plastry, przekładam na miseczkę i zasypuję sporą ilością soli. Takie cytryny zostawiam przynajmniej na 10 godzin. Po tym czasie osuszam papierem i zalewam sporą ilością oliwy z oliwek na noc.
Kurczaka dokładnie myję, osuszam, przekładam do miski, zalewam sokiem z cytryny, dodaję kolendrę, pietruszkę, miętę, korzeń imbiru, posiekaną w kostkę cebulę, rozgnieciony czosnek, suszoną paprykę oraz kmin rzymski, mieszam i odstawiam na noc do lodówki.
Przygotowanie dania zaczynam od wyciągnięcia kurczaka z marynaty i obsmażeniu na patelni do zarumienia mięsa. Kurczaka przekładam do taginy lub garnka żaroodpornego z przykrywką. Dodaję wszystkie składniki marynaty w której kurczak się marynował, dodaję pokrojoną w kawałki marchewkę oraz paprykę, suszone owoce oraz zamarynowane plastry cytryny. Całość umieszczam w piekarniku ustawionym na 160 stopni i zostawiam nawet na 2,5 godziny, sprawdzając by się nie przypalił, ewentualnie podlewając odrobiną wody. Mięso wprawdzie gotowe jest już po godzinie, ja jednak lubię gdy aromaty mają sporo czasu by się ze sobą „zaprzyjaźnić”.