Francja słynie ze swojego upodobania do ślimaków. Oczywiście pierwsze skojarzenie odnosi się do winniczków, często importowanych z Polski. Francuski bulot, to ślimak morski – escargot de mer, występujący w zimnych wodach północnego Atlantyku. W Polsce nazywamy go trąbikiem zwyczajnymi. Pierwszy raz spróbowałem ślimaków morskich w restauracji z owocami morza dobre naście lat temu. Ich smak mnie zachwycił i od tej pory, jak tylko mam okazję, to do nich wracam.
Podczas mojej ostatniej wizyty na BioBazarze, mój ulubiony „rybak” Paweł, zwrócił moją uwagę właśnie na ślimaki morskie. Zadowolony wróciłem do domu z siateczką pełną trąbików. Dla wszystkich zainteresowanych, podzielę się przepisem jak je przygotować.
Ślimaki wyciągam z siateczki i przekładam do miski lub pojemnika w którym będę je moczył. Przygotowuje roztwór wody z morską solą. Na litr zimnej wody daję 80 – 100 gram soli morskiej i zalewam nią ślimaki. Wstawiam je do lodówki na minimum 2 godziny. Ten etap jest dość kluczowy, gdyż pozwala na pozbycie się całego śluzu który nie wygląda apetycznie. Po kilku godzinach wyciągam ślimaki i myję je pod zimną wodą. Jeśli śluzu jest dużo powtarzam ten krok od początku. Ślimaki które kupiłem, moczyłem w wodzie z solą trzykrotnie. Wymoczone i oczyszczone ślimaki przekładam do garnka w którym będę je gotował, zalewam wodą również z solą, tyle, że tym razem nie więcej niż łyżeczkę na litr, dodaję liście laurowe, gałązkę tymianku, cebulę, marchewkę. Gotuję na niewielkim ogniu przez 20 minut, po czym zestawiam z ognia i zostawiam ślimaki w garnku do całkowitego przestygnięcia.
Ślimaki odcedzam, podaję na zimno z sosem aioli i dodatkiem drobno posiekanego estragonu. Oczywiście sos aioli można zastąpić majonezem.